Wygodnie jest mieć swoje ulubione marki. Wtedy zamiast
błądzić po galerii lub zakamarkach internetu, szukamy konkretnych rzeczy tylko
w kilku miejscach. Ma to też swoje minusy, kiedy kompletuje się któryś zestaw z
rzędu i ma się na sobie rzeczy tylko z jednego sklepu, to można poczuć się jak
manekin. W moim przypadku bez trudu można kompletować całe stylizacje w oparciu
o rzeczy z Zary. W końcu jednak przyszedł czas na bunt, a wraz z nim na prawdziwą
rewolucję. Do pewnych sklepów miałam już jakiś konkretny stosunek. Świetnym
przykładem może być Massimo Dutti. Ta marka zawsze kojarzyła mi się z ubraniami
dla kobiet starszych ode mnie. Ostatnio, kiedy mijałam ten sklep, znów przeszło
mi przez myśl, że to nie jest odpowiednie miejsce na zakupy. Potem niestety
przypomniałam sobie, ile mam lat. Od razu gorzko tego pożałowałam, ale było już
za późno. Pomimo, że ostatecznie nie zdecydowałam się na zakupy, to jednak
pojawiła się jakaś nowa opcja.
To nie był pierwszy raz, kiedy postanowiłam zdradzić Zarę.
Jednak dużo wygodniej robi się to w zaciszu własnej sypialni, niż pod jej
czujnym okiem w galerii handlowej. Zawsze wystarcza mi do tego laptop i zmiana
adresu na asos.com. To właśnie tam znalazłam wiele ciekawych ubrań z nowymi
metkami. Wiecie, dlaczego wybrałam ten adres, a nie oficjalne strony marek,
które często mają własne sklepy? W większości przypadków wysyłka z USA kończy
się przykrym obowiązkiem zapłacenia podatku. Kiedy decydujemy się na coś z
Asosa, który nadaje paczki z Europy, nie spotka nas równie smutny finał. Inną
zaletą są również darmowe zwroty, ale w praktyce wygląda to tak, że tracimy na
przewalutowaniu, więc jednak lepiej dobrze przemyśleć każdy zakup. Asos, poza
markami, które ma stale w swoim asortymencie, od lat wprowadza do oferty także
nowości. W tym sezonie również ich nie brakuje.
Na jakie marki wymieniłam Zarę? Numerem jeden jest w tym momencie
Free People. Boho sukienki, swetry i buty, to rzeczy, które najchętniej
wybieram z ich kolekcji. Skusiłam się jednak również na pojedyncze ubrania i
dodatki innych brandów i wcale nie żałuję. Większość z nich można było już
zobaczyć na blogu. Wśród nich znalazły się: dwie sukienki (koronkowa i z
plisowaną spódnicą) Self-Portrait, kurtka Alpha Industries, kurtka Tommy
Hilfiger, bluza House of Sunny, sweter i buty AllSaints, sukienka w kwiaty
Faithfull The Brand, sukienka z falbanami Tularosa, torebka Whistles i kardigan
z frędzlami Moon River. Wśród rzeczy, które nie doczekały się swojej premiery
jest na przykład jeansowy płaszcz Stevie May i drugie kimono Rahi, bo pierwsze
możecie zobaczyć w tym poście, ale może jeszcze będzie okazja, żeby je tu pokazać.
Z kolekcjami jakich marek jeszcze warto się zapoznać? Moją uwagę zwróciło
ostatnio kilka brandów. Wśród
nich są: Capulet, For Love & Lemons, Essentiel Antwerp, C/Meo, Lily &
Lionel, Leon & Harper, White Sand, Cleobella i Resume. Jednak na
razie dzielnie się trzymam i nic nie kupuję, choć z zakupami rzeczy takich
marek najlepiej czekać do wyprzedaży, więc teraz jest najlepszy moment 😉
Kimono – Rahi
Top – Calvin Klein
Spodnie – Topshop
Buty – Free People
Torebka – Moschino
Naszyjnik – ZoZo Design
Opaska - Aliexpress
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz