Wiecie, co alkoholik robi w nagrodę za abstynencję? Ja nie
mam pojęcia, ale bez wątpienia nie funduje sobie drinka. Ja natomiast moją
wstrzemięźliwość zakupową nagrodziłam pewną transakcją. Od
początku roku szło mi świetnie. Planowo podczas wyprzedaży kupiłam tylko kilka
rzeczy, które też nie były podyktowane impulsem, a dodane do zakładek z dużym
wyprzedzeniem. Teraz spodziewałam się kontynuacji, czyli znów pół roku bez
zakupów. Dyspensa miała dotyczyć tylko zakupu zimowej kurtki, bo ta którą mam
od kilku lat, zwyczajnie już nie trzyma ciepła, jak na początku. Co poszło nie
tak? Sama nie wiem. Do tej pory może i oglądałam wszystkie te sukienki z kolekcji
Faithfull, Réalisation Par, Reformation i Free People z wypiekami na twarzy, ale nigdy palec
nie swędział mnie na tyle, żeby dodać je do koszyka. Tym razem było inaczej.
W ubiegłym roku kupiłam sukienkę Faithfull The Brand. Model „Rivera”
w wersji zielonej w białe drobne kwiatki. Na blogu mogliście ją zobaczyć w niezwykłych
okolicznościach przyrody, bo na tle sielskiej wsi, a nie jak to zwykle bywa w
otoczeniu betonowej dżungli. Tym bardziej dziwi mnie fakt, że po raz drugi
wybór padł właśnie na model „Rivera”. Tym razem na wersję brązową w białe
kwiaty. Jak się okazało po przejrzeniu zdjęć z ubiegłego roku nie jestem
szczególnie oryginalna, bo i tym razem sukienkę uzupełniłam białymi Martensami.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mogłabym okazać jakąś skruchę, ale nie
planuję bić się w pierś. Sukienka jest przepiękna i nie myślę o niej jak o
chwilowym kaprysie, a jak o zakupie na lata.
W stylizacji poza nową sukienką pojawił się także kapelusz,
który niedawno podarowała mi mama. Jest to kolejne nakrycie głowy, które
upolowała dla mnie w lumpeksie za bajońską kwotę tzn. za złotówkę. W ostatnim
czasie dostałam od niej kilka kapeluszy, głównie modeli typu bucket hat. Dzięki
temu mam już wersje w czerwone kropki, grantowe paski i egzotyczne kwiaty. Cena
zawsze ta sama, bo chyba nikt poza mną nie gustuje w takich wędkarskich
kapeluszach. Brakuje mi jednak trochę czasów, w których pobliskie lumpeksy
obfitowały w rzeczy z metkami Acne, COS i Allsaints, ale w sumie nie mogę
narzekać.
Sukienka – Faithfull The Brand
Torebka – Mango
Buty – Dr. Martens
Naszyjnik – Katie Mullaly
Kapelusz – lumpeks