Paleta kolorów, która dominuje w mojej szafie jest dość
stonowana. Najwięcej ubrań można znaleźć w odcieniach mojej ulubionej bieli, a potem
idąc przez kremy i beże, dotrzeć aż do brązów. Trochę miejsca zajmują też
rzeczy w odcieniach szarości i czerni, ale nie należą one do moich ulubionych.
Nie do końca wierzę, że to piszę. Czerń zawsze była u mnie numerem jeden, a
ostatnio pojawia się w moich zestawach sporadycznie. Mam wrażenie, że w tej
kwestii mam coś zakodowane w genach. Zawsze krzywiłam się, że moja mama ciągle
sięga po brązy. Nie lubiłam ich w całej rozpiętości odcieni od bladego cappuccino,
przez intensywny karmel, aż po ciemną czekoladę. Może takie zmiany przychodzą z
wiekiem? Brązy jako objaw dojrzałości?
Poza tymi kolorami, które zawsze przyciągają moją uwagę są
również takie, które staram się omijać (wszelkie neony, czerwień, kobalt,
fuksja i ogólnie wyraziste odcienie). Z dzieciństwa natomiast zostało mi
zamiłowanie do różu i fioletu, kiedyś dwóch moich ulubionych kolorów. Wciąż na
szczycie listy zakupowej mam wrzosową sukienkę. Model w wersji maxi z krótkim
rękawem i ozdobnymi guziczkami. Jak byłam mała, to kilka takich sukienek w
wersji gładkiej i w kwiaty, nosiła moja mama. Być może to też jakaś forma
ewolucji, że naśladuję nie tylko kolorystykę, ale nawet chcę ściągnąć konkretne
modele. Jakby nie było, w przeciwieństwie do sukienki z Mody Polskiej, te nie
uchowały się gdzieś na dnie szafy, więc na razie rozglądam się za nimi po
sklepach. Żadna nie ma w sobie jednak tego czegoś, choć fiolety oczywiście się
pojawiają. Wrzosowe sukienki widziałam między innymi w: & Other Stories, Realisation
Par i Ghost.
Zanim znajdę idealną sukienkę w delikatnym odcieniu fioletu,
mam okazję nosić zupełnie inne kolory. Do tej pory na blogu pojawił się między
innym pomarańczowy model z Free People. Dość popularna w ostatnim czasie była
także zieleń. Od dość intensywnej sukienki Faithfull The Brand w białe kwiatki,
którą pokazywałam w tamtym roku, po blady komplet z golfem i krótkim legginsami
z Mango. Tym razem wybór znów padł na zieleń. W mojej stylizacji pojawił się
nie tylko kombinezon w tym kolorze, ale również kimono. Na tym eksperymenty z
kolorami się nie kończą. Jak tylko znajdę chwilę czasu, to na blogu pojawi się
również wpis z zestawem zdominowanym przez biel i róż, współgrające z
czerwonymi akcentami.
Kombinezon – FAITHFULL THE BRAND
Kimono – ZARA
Torebka – ANIA KUCZYŃSKA
Buty – ZARA
Naszyjnik – KATIE MULLALLY
Kapelusz – lumpeks
Zara ma bardzo fajne promocje i komplety teraz :) Warto tam zajrzeć i samej się przekonać.
OdpowiedzUsuńTo kimono jest przegenialne!
OdpowiedzUsuńTa stylizacja jest bardzo ciekawa i świetnie w niej wyglądasz! Ja z wiekiem też zaczęłam zmieniać moje upodobania w kwestii ubrań. Wiązało się to przede wszystkim z tym, że zaczęłam analizować moją figurę i typ urody i zaczęłam pod tym katem dobierać moją garderobę.
OdpowiedzUsuńŚwietne zestawienie kolorystyczne! :D
OdpowiedzUsuńUrzekła mnie ta luźna, ale i elegancka stylizacja. Duże wrażenie zrobiły na mnie te obuwie damskie, które jest dość nietypowe, ale przyciąga uwagę. Ogólnie to jestem zachwycona tym co zobaczyłam!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa stylizacja, świetne kolory
OdpowiedzUsuńFajna stylówka ;)
OdpowiedzUsuńPolecam: https://lores.pl/produkty/rajstopy/rajstopy-grube/