„Orange Is
the New Black” – brzmi jak ogłoszenie najmodniejszego koloru sezonu. Biorąc
pod uwagę trendy na wiosnę-lato 2019, to wyróżnienie pomarańczowego wydaje się
nawet zasadne. Na liście najmodniejszych kolorów według Instytutu Pantone,
znalazły się aż trzy odcienie tej ciepłej barwy. „Turmeric” – intensywny i
soczysty, „Living Coral” – z domieszką koralowego pigmentu, „Mango Mojito” –
kolor z pogranicza pomarańczowego i żółtego. Który z nich będzie najlepszym
wyborem na najbliższe miesiące? Dla mnie bez wątpienia żaden. Mimo tego, że
wszelkie odcienie pomarańczy absolutnie do mnie nie pasują, to w ubiegłym roku
kupiłam sukienkę właśnie w takiej tonacji. To jednak nie jej tyczy się tytuł
dzisiejszego wpisu. Tym razem będzie mniej o modzie, a więcej o spędzaniu
wolnego czasu i to nie na zakupach.
„Orange Is the New Black” to serial, który ostatnio
pochłania sporo mojego czasu. Fakt, że odkąd wyprowadziłam się z domu nie mam
telewizora jest dla wielu osób wręcz szokujący. Jeszcze większe zdziwienie
maluje się na ich twarzach, kiedy dodaję, że w przyszłości również nie
zamierzam go mieć. Planowanie czasu pod program telewizyjny po prostu nie jest
dla mnie. Swoje powody musiałam nawet wymienić w karnym wypracowaniu, które
przydzielono mi w liceum. Byłam nieliczną, a może nawet jedyną osobą, choć tego
dokładnie nie pamiętam, która zadeklarowała, że nie ogląda telewizji. Już wtedy
jednak byłam mocno uzależniona od zagranicznych seriali, które były dostępne w
internecie. W tamtym czasie, jeżeli dobrze pamiętam moimi hitami były: „Gossip
Girl”, „Desperate Housewives”, „One Tree Hill”, „Lost”, „Prison Break” i pewnie
kilka innych. W kolejnych
latach oglądałam również: „Breaking Bed”, „Dexter”, „Grey’s Anatomy”,
“Hannibal”, „Sex and the City”, „Stranger Things”, “The Handmaid's Tale”,
„House of Cards”, “American Crime Story”, “Castle Rock” i na tym wcale nie
koniec. Oprócz nich przez cały czas towarzyszy mi też mój ulubiony
serial, czyli „Friends”.
Wiedziałam, że wykupienie abonamentu na Netflixie, to w moim
przypadku nie będzie zbyt rozsądna decyzja i miałam rację. Najpierw obejrzałam
dokument, którego po prostu nigdzie, poza tym serwisem nie było. Zaczęło się
niewinnie od czterech odcinków „Conversations with a Killer: The Ted Bundy
Tapes”. Potem pojawiło się osiem odcinków „Manhunt: Unabomber”, dziesięć
odcinków „The Mist”, a na koniec stało się to czego najbardziej się obawiałam.
Znalazłam serial, który ma więcej niż jeden sezon. „Orange Is the New Black” ma
ich sześć. Nie trzeba mieć zatem telewizora, żeby marnować mnóstwo czasu na
oglądanie jakiś głupot. Jeżeli macie jakieś ciekawe tytuły do polecania, to
oczywiście jako serialowy narkoman, będę za nie wdzięczna.
Sukienka –
Free People
Torebka –
Mango
Buty – Free People
Naszyjnik -
Katie Mullally
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz